'ADDICTED TO YOU'
32
Rano obudziły mnie delikatne pocałunki składane na mojej szyi, a później wzdłuż pleców. Delikatnie otworzyłam, oczy tak żeby nie było widać, że się obudziłam i ujrzałam twarz mojego ukochanego. Uśmiechał się szeroko będąc pochylony nad moją twarzą, delikatnie zamknęłam oczy i czekałam na dalsze pocałunki. 'Wiem, że nie śpisz' - usłyszałam rozbawiony głos Hazzy. Uśmiechnęłam się szeroko i pocałowałam ukochanego w usta szepcąc 'dalej proszę'.
_
-Harry chodź coś zjeść, umieram z głodu.. . - powiedziałam, gdy zobaczyłam, że mój zegarek pokazuję już prawię godzinę 12, nie dało się też ukryć, że potwornie burczało mi w brzuchu.
Po śniadaniu, każde z nas miało chwilę czasu dla siebie, okazało się, że w torbie Harrego były ubrania na przebranie, a najlepsze, że były to też moje ubrania. Kylie. W zasadzie będę musiała jej podziękować. Na górnym pokładzie było bardzo gorąco, od razu miałam ochotę wskoczyć do wody, chociaż trochę się bałam bo wiedziałam, że jest tu bardzo, bardzo głęboko. Usiadłam więc na krawędzi jachtu i próbowałam dosięgnąć stopą wody, kiedy Harry wyszedł spod pokładu, krzyknął w moim kierunku, że to nie koniec niespodzianek. Czy ja nie mam za dużego szczęścia? Czy on nie jest czasem za dużym szczęściem dla mnie? Nie miałam pojęcia co to może być ale wiedziałam jedno, uwielbiam jego niespodzianki ♥.
Harry próbował uruchomić łódź, jednak tak samo jak wczoraj nie za bardzo mu to wychodziło, niczego nie zapamiętał. Po jakimś czasie ubawu, z jego starań, zaczął mnie już boleć brzuch. Więc postanowiła, że przerwę jego męki i mu pomogę. Kiedy podeszłam Hazzie opadła kopara, gdyż jednym guziczkiem uruchomiłam śruby. Nie musiał mi dziękować :)
_
_
_
Styles nie bardzo wiedział gdzie płynąć, a ja tym bardziej bo w końcu to niespodzianka. Mój ukochany nie za bardzo radził sobie z nawigacją, a co ja mogłam poradzić. Z resztą sama nie jestem zdolnym marynarzem, jednak jacht w odróżnieniu do niego umiałam uruchomić... Wiedziałam tylko, że na pewno nie płyniemy w kierunku portu. Więc dokąd w takim razie?
_
_
_
Płynęliśmy bardzo długo ale Harry zdawał się być z siebie zadowolony więc ufałam, że wie gdzie płynie. Upał był nie do wytrzymania, więc umilałam sobie czas siedząc w jacuzzi po, którym wciąż pływały pojedyncze płatki róż ♥. Z pewnością będę miała co wspominać.
Kiedy zaczęło się lekko ściemniać, do moich uszy doszedł dziwny dźwięk. Został on wydany przez Hazze i najprawdopodobniej miał to być okrzyk radości. Nie wnikam. W każdym razie dotarliśmy! Zanim zdążyłam się odwrócić Harry szybko zasłonił mi widok i zapytał czy może zawiązać mi oczy opaską, tak abym niczego nie widziała. Nie miałam wyjścia, więc się zgodziłam. Z resztą byłam tak cholernie podekscytowana, że zgodziłabym się na wszystko. Byle by wiedzieć co jest za plecami Styles'a. Harry dosłownie posadził mnie na kanapie i przez pięć minut błagał bym nie podglądała, bo musi iść po coś pod pokład. Posłuchałam, chociaż pokusa była straszna. Na szczęście Harry w ostatniej chwili wrócił. Delikatnie objął mnie w tali i zeszliśmy z jachtu na coś co kołysało się jescze bardziej. Łódka? Okejj......... Ciekawe skąd? Harry wciąż obejmował mnie w pasie dlatego wiedziała, że to nie on wiosłuję, mam nadzieję, że nie wziął sobie do serca moich słów i nie ma zamiaru mnie porwać. Po jakiś trzech minutkach Harry pomógł mi wstać i tak abyśmy się nie wywalili wysiedliśmy z łódeczki. Miałam na sobie lekkie japonki więc czułam, że stąpamy po piasku, z resztą czułam go między palcami, a więc plaża? Harry jeszcze chwile mnie prowadził ale po kilku metrach się zatrzymaliśmy. Styles delikatnie chwycił za opaskę, która znajdowała się na mojej głowie i powoli mi ją zdjął. Na początku wszystko było nieco rozmazane, a chwile później zauważyłam uśmiechniętą twarz Harrego. Znów popatrzyłam przed siebie ii......i.iiiii własnym oczom nie wierzyłam. Znajdowaliśmy się po środku pięknej piaszczystej ścieżki, pod stopami mieliśmy również czerwone płatki róż. Po naszych bokach znajdowały się dziesiątki pochodni, które miały wskazać nam drogę. Zaniemówiła. Po raz kolejny. Czy to Harry tak na mnie działa? Te jego niespodzianki? Czułam jak kolana mi się uginają ale wybawca stał tuż koło mnie. 'Kttoo..kto..to..wszystko zrobił?' - wydukałam dławiąc się łzami i szczęściem jednocześnie. Naprawdę coś kiedyś na tych wakacjach musi pójść nie tak! To wszystko jest za piękne! 'Pomysł był mój' - usłyszałam odpowiedz. Po czym Harry znów mnie objął oraz delikatnie pocałował i ruszyliśmy przed siebie. Po przejściu kilkudziesięciu metrów pochodnie zatoczyły koło, a po środku tego magicznego koła stał dość oryginalny stolik z nakryciem dla dwóch osób.
Harry odsunął mi krzesło i kiedy usiadłam, on sam zajął miejsce naprzeciwko mnie. Po dosłownie minutce, nie wiem skąd pojawił się wysoki blondyn, który nalał nam po lampce wina oraz podał porcję sushi, moje ulubione ♥ Zdążyłam się już oczywiście dowiedzieć, że oboje z Harrym kochamy sushi. Usiłowałam przez łzy uśmiechnąć się do kelnera, po byłam wdzięczna wszystkim ludziom znajdującym się w mojej najbliższej okolicy. Jednak po drugiej próbie napotkałam się z zazdrosnym wzrokiem Hazzy i speszona postanowiłam zaprzestać moim próbą. Sushi było naprawdę pysznie, chciałabym osobiście podziękować temu kto je przygotował ale wiedziałam, że to raczej nie możliwe. Po skonsumowaniu posiłku i krótkiej pogawędce na stół 'wjechał' deser, który oczywiście też był przepyszny. Kiedy już oderwałam oczy od jedzenia oraz od przystojniaka na przeciwko mnie, miałam chwile by rozglądnąć się po wyspie. Była bajeczna, piasek prawie biały, morze błękitne, piękny widok z każdej strony, nie wiedziałam, że takie coś można znaleźć w Hiszpanii. Styles najwyraźniej zauważył, że rozglądam się w każdą możliwą stronę więc postanowił się odezwać 'Na dzisiaj to będzie nasze Bora-Bora ale kiedyś zabiorę Cię na to prawdziwe'. Było mi znów za siebie wstyd gdyż łzy znów zaczęły cieknąć po mojej twarzy, wolałam nie myśleć nad tym jak mogę w tej chwili wyglądać. Hazza zapamiętał to co powiedziałam mu pierwszego dnia tutaj ****
Palnęłam, że moim największym marzeniem jest wyjazd ja wyspę bora-bora, a na twarzy Hazzy pojawił się głupi uśmieszek.****
'NASZE'. Jak na wezwanie wstałam od stolika, po czym podeszłam, a wręcz podbiegłam do Harrego i a namiętnością wpiłam się w jego piękne usta. Chyba pierwszy raz w pełni świadomie powiedziałam mu 'Kocham Cię', na co on odpowiedział 'Nawet sobie nie wyobrażasz jak mocno ja kocham Ciebie'. Po tych słowach Harry wyciągnął z kieszeni nie duże brązowe pudełeczko z nazwą jakiejś firmy, przepuszczam, że to firma zajmująca się biżuterią. Serce ponownie mi stanęło, nie wiem ile jeszcze zdołam przeżyć tych jego niespodzianek. W pięknym pudełeczku znajdowała się bransoletka. Na czarnym sznureczku, znajdował się srebrny znaczek nieskończoności, z wygrawerowanym 'R&H'. Kocham Cię Harry.
_
_
_
Później kilka godzin wylegiwaliśmy się na plaży, co chwile chłodząc się w cieplutkiej wodzie. Jak na życzenie, pan od łódeczki oraz kelner zniknęli. Styles co chwile śpiewał przepiękne piosenki tylko dla mnie. Zrobiliśmy sobie nawet z Harrym, sesje na brzegu morza. Oczywiście jedno ze zdjęć wylądowało na jego tapecie.
_
_
_
Po godzinie 21 postanowiliśmy wrócić na jacht, jednak nie miałam pojęcia czy wrócimy do hotelu czy znów zostaniemy na jachcie. Pożegnałam się z przepięknym widokiem 'naszej' wyspy i wsiadłam do łódki, którą tym razem wiosłował Harry. Jak łatwo się domyślić nie za bardzo mu to wychodziło. Po powrocie na jacht, Harry tym razem dość szybko odpalił łajbę, a ja udałam się pod pokład odpocząć i uporządkować sobie każdą myśl, a było ich stanowczo za dużo.
_
_
_
Z błogiego snu wyrwały mnie niemiłosiernie głośne huki piorunów, wiatr oraz odgłos olbrzymich kropel deszczu uderzających o statek. Dobrze znałam te odgłosy w końcu w Londynie bardzo często padało. Nie bałam się burzy, wręcz ją uwielbiałam ale nie miałam pojęcia co może oznaczać burza na pełnym morzu. Szybko wybiegłam na górny pokład i nic nie było już takie kolorowe jak za dnia. Wszystko było mokre, woda spływała mi po gołych stopach, a Harry usiłował doprowadzić statek do najbliższego portu. Szybko pochowała wszystkie cenne przedmioty, pod pokład. Fale szalały, co chwilę uderzały o jacht, Harry był calutki mokry, na początku się śmialiśmy ale po godzinie nieustannego sztormu nie było już tak wesoło. Chciało mi się płakać, a na domiar złego wiatr popchnął mnie na rurę od daszku i tak uderzyłam się w rękę, że zapięcie od mojej nowej, a już ulubionej bransoletki pękło. Cholera sznureczek się rozerwał, a resztą czarnej lineczki z blaszką popchnięta przez wiatr poleciała, w dal. Już myślałam, że jak szybko ją dostałam, to tak szybko ją stracę. Jak ja miałabym to powiedzieć Hazzie? Miałam dosyć burzy raz na zawsze! Kiedy już zanosiłam się na płacz, tym razem nieszczęścia dojrzałam szczotek mojego nowego cuda na krawędzi burtu. Powoli podchodziłam do burty, a na mojej twarzy zaczął pojawiać się uśmiech zadowolenia i zwycięstwa. Nagle stąd ni zowąd zakręciło mi się w głowie, a kolejna olbrzymia fala popchnęła jacht. Nie miałam niczego czego mogłabym się chwycić, jacht kołysał się coraz mocniej, a ja czułam, że lecę. Zdążyłam jeszcze tylko usłyszeć ten zachrypnięty głos, który kocham. Jednak nie był wesoły, był przerażony ale przecież szczęście nie trwa wiecznie, nie moje.
Hej Wam :) Przepraszam, że tak długo trwało dodanie tego rozdziału ale mam nadzieję, że się spodoba i końcówka zachęci Was do dalszego czytania. BARDZO PROSZĘ ABY KAŻDY Z WAS DODAŁ CHOCIAŻ JAKIŚ KRÓTKI KOMENTARZ xx